sobota, 26 lipca 2014

Rozdział III : Będę miał cię na oku

Lekcje jak zwykle ciągnęły się nie miłosiernie. Matematyka z panem Dowell’em zdawała się być najgorszą katorgą. Patrzyłam się w tą tablicę. Cyfry mieszały się i układały w niedorzeczne wyniki. Dysleksja daje się we znaki – uśmiechnęłam się pod nosem. Dale skup się – pomyślałam. Gdy nauczyciel wysilał się tłumacząc jakieś przykłady z podręcznika lekko obróciłam głowę spoglądając w okno. Świeciło słońce. Na boisku trwała lekcja wf’u. Chłopcy grali dziś w nogę. Moją uwagę przykuł jeden chłopak który radził sobie nadzwyczajnie dobrze. Harry –westchnęłam cicho.
- Słucham Spencer ? – powiedział zdziwiony nauczyciel
- Emm nic ja tylko .. – starałam się wybrnąć
- Jaki Harry ? – cała klasa patrzyła na mnie ze zdziwieniem
- Spencer , w tym roku jesteś jakaś dziwnie rozproszona
- Ja tylko..
- Styles – westchnął Louis – To miłość , to pewne – zatrzepotał rzęsami
- Zamknij się – uśmiechnęłam się sztucznie
- Mała Spencer się zakochała – zaczęła Mona – A co z Luke’iem ?
- Zamknij się – krzyknęłam rozwścieczona
- Ooo biedna a no tak to przez ciebie
- Dość – krzyknął pan Dowell – Wracamy do lekcji !
Gdy wszyscy wrócili do lekcji ja dyskretnie spojrzałam na niego. Było w nim coś co przykuwało uwagę. Nie wiem kim jesteś ani czego chcesz ale w mojej głowie zaprzątasz wiele miejsca – szepnęłam.
Gdy lekcja się skończyła od razu wyleciałam z klasy aby nie wysłuchiwać wrednych docinek odnośnie mojej „ miłości ” do zielonookiego. Jak na złość wychodząc z klasy wpadłam wprost na niego. Popatrzył się z rozbawieniem a następnie podniósł moje książki które wypadły mi w skutek zderzenia.
- To chyba twoje – uśmiechnął się
- Zgadza się – wyrwałam książki – dzięki – powiedziałam i ruszyłam w kierunku szafek.
- Ponoć na lekcji widziałaś jak gram – powiedział dotrzymując mi kroku – i jak wrażenia
- Nie jesteś jedyną osobą na boisku
- To fakt ale na innych nie poświęcasz tyle uwagi – zachichotał ukazując dołeczki
- Nie wydaje mi się – mruknęłam wrzucając książki i wyciągając notatnik.
- Nie umiesz kłamać piękna – mrugnął i zaśmiał się – No cóż będę miał cię na oku – powielił uśmiech
Lekko speszona zamknęłam szafkę i spojrzałam w jego kierunku. Powoli znikał w korytarzu. Zadzwonił dzwonek a ja zsunęłam się po szafkach kucając na zimnej podłodze. Czemu jego osoba jest tak wszechobecna ?.
- Spence wszystko w porządku ? – mruknęła Zoe
- Tak tak – powiedziałam zrywając się z ziemi
- Idziemy na francuza ? – uśmiechnęła się
- Jasne – odparłam zakładając torbę na ramię

* godzinę później *
Gdy lekcje się skończyły ruszyłam prosto do drzwi. Już miałam wychodzić lecz coś przykuło moją uwagę. Były to krzyki. Ruszyłam w kierunku rosnących odgłosów. Zobaczyłam tłum wiwatujący. Coś wzbudziło mój niepokój i choć zawsze trzymam się z dala od kłopotów tym razem zaczęłam przebijać się w tłumie by ujrzeć zakrwawionego chłopaka okładanego przez zielonookiego.
- Harry - krzyknęłam 
Na mój głos brunet momentalnie odwrócił głowę i spojrzał w moim kierunku. W jego oczach można było dostrzec tak jakby pewien mrok i złość. Patrzyły się na mnie i tak jakby zaczął się uspokajać. Potem wstał z chłopaka i ruszył bez słowa w kierunku drzwi. Stałam tam osłupiała. Dopiero teraz to wszystko zaczęło do mnie docierać. Nie wiedziałam co się działo i czemu jego nastroje ciągle tak nagle się zmieniały. Gdy tłum się rozszedł ruszyłam ku wyjściu. Zimny powiew sprawił że momentalnie nasunęłam na siebie znoszoną bluzę naciągając przy tym szczelnie kaptur. Gdy schodziłam po schodach moją uwagę przykuł czarny samochód zaparkowany tuż naprzeciwko i wysoki mężczyzna.
- Mike – prawie szepnęłam.
- Hej Spencer potrzebujesz podwózki – krzyknął uśmiechając się od ucha
- Jasne – krzyknęłam wbiegając do auta.
- Skąd wiedziałeś gdzie chodzę do szkoły ? – zapytałam zdziwiona
- Mój brat chodzi z tobą – powiedział – znaczy do szkoły – poprawił się
- A no tak Harry. – powiedziałam
- No to gdzie jedziemy ? – zaśmiał się
- Powinnam wracać do domu ale chętnie napiję się czegoś ciepłego – zachichotałam
- Kierunek Strabucks – zaśmiał się


- Tak sobie myślałem może chciałabyś wpaść na sobotnią imprezę ? – zapytał pocierając się lekko o szyję.
- Jasne , z wielką chęcią wpadnę – uśmiechnęłam się – mogę wpaść z przyjaciółką – zapytałam
- Oczywiście – powiedział popijając ciepła kawę.
Szykował się ciekawy weekend.



Od Autorki :
Więc mamy już rozdział 3 :)
Wybaczcie za długie czekanie, niestety nie miałam laptopa i walczyłam o wifi na wyjeździe ;/
Rozdziały będą dodawane częściej :) W końcu są wakacje :) Chcę wam również podziękować za 350 wyświetleń :)  Mam nadzieję że rozdział się wam spodobał :) Następny niebawem Xx Jeśli rozdział się wam spodobał lub macie jakieś uwagi / rady cokolwiek zachęcam do komentowania :) Dziękuję też osobom które prosiły o informowanie :) Jesteście wielcy Xx 
                                                                                                                                              ~A






piątek, 11 lipca 2014

Rozdział II : Ślub

Trzymałam Jego małą główkę na kolanach. Leżeliśmy w ogródku. Dean czuł się już lepiej. Wtedy w Szpitalu siedziałam przy jego łóżku i czułam tą cholerną bezradność. Teraz też się bałam. Może na co dzień nie jestem zbyt wylewna i nie zawsze potrafię powiedzieć "Kocham Cię" co dzień ale na pewno nie znaczy to go nie kocham. Kocham bardziej niż Ktokolwiek mógłby sądzić. Dziś mam jechać na Ślub mojej Siostry.
- No Dobra Dean muszę się zbierać.
- Kiedy będziesz?
- Postaram się Jak najszybciej
- Trzymam za słowo - zaśmiał się
Udałam się Jak najszybciej na górę do swojego Pokoju. Wybrałam odpowiednie Dodatki do sukienki i. ruszyłam do łazienki pod szybki prysznic a następnie przebrać się.
   
Wyglądałam dosyć dobrze. Gdy byłam już ubrana, należało się pomalować. Powieki pomalowałam na pastelowy róż i musnęłam eyelinerem. Rzęsy potraktowałam porządną ilością maskary. Usta błyszczykiem pomalowałam. Włosy lekko zakręciłam na lokówce. Byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół i poszłam pokazać się mamie. Dean siedział na kanapie i oglądał w salonie jakieś seriale. Gdy zeszłam Dean zaczął klaskać a mama zaczęła mówić jak pięknie wyglądam i że tak szybko dorosłam.
- Przeprosisz ją jeszcze raz ode mnie ? – upewniła się mama
- Jasne, Ona to zrozumie
- Co? - Zapytał Dean
- Nic, po prostu nie jadę
- Czemu?
- nie zostawię cię samego Misiaku
- Ale mamo ..
- Dean to postanowione
- Już traktujecie Mnie Jak umierającego? - Wybiegł Dean
- Ja pójdę-zatrzymałam Mamę
Pobiegłam za nim do ogródka. Zawsze tam siedział gdy go cos gryzło. To było jego miejsce, jego i taty. Przesiadywali tu godzinami potem Ojciec .. zginał w wypadku. siedziałam tam po turecku.
- Ej nie przesadziłeś trochę młody?
- Może trochę-powiedział wpatrując się w ulice
- Jak myślisz bolało?
- Co?
- Jak tata umierał ...
Jego zdanie wywołało ciarki na moich plecach.
- Ja ... Też niedługo umrę - powiedział ze strachem w oczach
- Nawet tak nie gadaj wyzdrowiejesz zobaczysz ..
- Obiecujesz?
- Tak - powiedziałam cicho lecz zdrowy rozsądek mówił nie obiecuj mu czegoś czego nie zagwarantujesz , lecz było za późno. Obiecałam mu i muszę zatrzymać go przy życiu. Dzieciak wiele przeszedł należało mu się spokojne życie.
- Teraz będę powoli wychodzić,  a ty idź przeprosić mamę bo trochę przegiąłeś. Jej też jest ciężko. Kocha cię , a ty jesteś jej synem.
- A ty Mnie kochasz? - Zaśmiał się
- Jeszcze się pytasz gamoniu, jasne - powiedziałam z uśmiechem - Leć do Mamy
- Do zobaczenia wieczorem
- Okej, papa - pomachałam mu i ruszyłam w Stronę przystanku autobusowego.

* 30 minut później *
Byłam już na miejscu.. Ślub miał odbyć się w malutkim drewnianym kościółku Następnie mieliśmy pojechać do jakiejś Restauracji w plenerze. Przed kościółkiem Czekał tłum ludzi. Wszyscy na pewno się nie pomieścimy  - pomyślałam. Moja siostra była już w środku. Po przywitaniu się z dziadkami, ciociami i znajomymi rodziny ruszyłam do mojej siostry gdyż miałam być jej główna druhną.
-Cześć - powiedziałam rzucając rzucając się jej na szyję
- Jeju Jak dawno cię nie widziałam,- powiedziała odwzajemniając uścisk-Wszystko już w porządku? Jak Dean?
- Tak wszystko ok, Z Dean'em żart coraz lepiej -. Skłamałam -Gdzie drużba pana młodego? - Uśmiechnęłam się
- Gdyby było ok to była by tu z Deanem , potem pogadamy i mi wszystko opowiesz ,tam stoją a ten główny czyli brat Ashton'a zaraz dojdzie, będziesz z nim szła w parze.
- Jasne - odpowiedziałam
- O właśnie idzie - wskazała na otwarte drzwi wychodzące na parking.
Ku moim zdziwieniu pojawił się wysoki niebieskooki i brązowowłosy chłopak. Wchodząc popatrzył się na mnie. Jego spojrzenie doprowadzało do szaleństwa.

-Hej przepraszam za spóźnienie - powiedział przytulając moja siostrę
-Nie szkodzi - uśmiechnęła się – To moja siostra Spencer, Spencer poznaj Mike'a będziecie iść razem.
- Niezmiernie mi miło Spencer - powiedział z tym swoim uwodzicielskim uśmiechem
- Mi również – uśmiechnęłam się
- Zdenerwowana ? - zaśmiał się
- Nie , a ty ?- odwzajemniłam uśmiech
- Troszkę ... wiesz czemu?-zapytał
- Nie mam pojęcia- odparłam
- Bo jeszcze nigdy nie szła ze mną taka ładna dziewczyna - mrugnął
- Hahahahaha
- No co? - Powiedział wygłupiając się- Jestem taki Brzydki?
- Hahaha Nie - powiedziałam ciągle się śmiejąc
- Dobra Spencer może już pójdziemy się ustawić - powiedział niby się obrażając – tylko nie zacznij się śmiać przed ołtarzem - burknął zabawnie biorąc mnie pod pachę.
Msza się zaczęła. Ku ołtarzu zbliżały się pierwsze druhny które sypały Czerwone kwiatki. Po Pięciu minutach gdy zabrzmiał weselny marsz, w drzwiach ukazałam się ja i Mike a za nami panny młoda i wujek Bill-Brat naszego taty, chciał go zastąpić w tym szczególnym dniu. Nic nie zastąpiło by przejść do ołtarza z własnym ojcem. Nawet milion Czerwonych róż czy tysiąc dolarów. Wujek Bill się starał – Za to  byliśmy mu wdzięczni. Gdy już byliśmy przy ołtarzu stanęłam naprzeciwko Mike’a i spojrzałam na moja siostrę. Dopiero teraz zwróciłam uwagę Jak cudnie wygląda w tej sukni. Gdy już złożyli sobie przysięgi nastał czas na siarczystego buziaka. Byli tacy szczęśliwi  Jak mama i tata kiedyś – wspomniałam. Na ich widok wszyscy uśmiechali się i cieszyli wraz z nimi z ich szczęścia. Odruchowo popatrzyłam się na Mike’a który przypatrywał się mi od jakiegoś czasu. Mrugnął do mnie i uśmiechnął się , a potem zaczął śmiesznie ruszać brwiami. Uśmiechnęłam się. Gdy młodzi już wychodzili a raczej wybiegali z kościoła tłum ruszył z nimi. Stałam przez chwilę i już miałam wychodzić gdy ktoś złapał mnie za ręke i jednym sprawnym ruchem owinął wokół tali
– A ty gdzie gdzie uciekasz ? – szepnął do ucha. Nie mogłam w to uwierzyć. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w duże zielone oczy.
- Harry ?
- Hej Spencer – powiedział ponętnie
- Co ty tu do cholery robisz ?– podniosłam ton odpychając go od siebie
- Harry… Aschton cię szuka – nagle przerwał Mike który był wyraźnie niezadowolony że Harry był ze mną.
- Mike – uśmiechnął się z pogardą – Już idę – powiedział prawie bezgłośnie
- Super – mruknął- Spencer pozwolisz – złapał mnie za ręke i przyciągnął do siebie- Jedziesz ze mną – mrugnął
- Ale…
- Rozkaz twoje siostry a z nią się raczej nie dyskutuje , prawda ? –zaśmiał się- Nie będziesz tłukła się autobusem na wesele jeszcze czego
- Przekonałeś mnie – powiedziałam z uśmiechem
- Tak działam na ludzi , potrafię ich wpakować w różnie takie – urwał tajemniczo
- Mogę ci ufać – zapytałam udając przerażenie
- Myślę że tak chociaż..- zaśmiał się – Ty zawsze – mrugnął
Ruszyliśmy do auta wygłupiając się i śmiejąc z różnych rzeczy. Podróż autem z Mike’em minęłam niemal błyskawicznie i była przezabawna. Ciągle starał się mnie rozweselić co wychodziło mu perfekcyjnie. Przez pół godziny wysłuchiwałam jego wielkiego fałszu w piosenkach. W sumie zabłądziliśmy dwa razy a potem gdy byliśmy już prawie na miejscu zepsuło się auta Mike’a.
- Cholera jasna ! – krzyknął
- Co jest ? – zapytałam lekko speszona
- Poczekaj – powiedział. Zachowywał się lekko dziwnie ale nie umiem tego wytłumaczyć. A może tylko mi  się zdaje – pomyślałam. Zignoruje to.
Po 15 minutach przyszedł oznajmiając że jest coś nie tak z silnikiem i za chwilę przyjedzie laweta i zabiorą auto. Ruszyliśmy więc na piechotę. Szliśmy tak około 10 minut. Gdy ujrzeliśmy restaurację byliśmy mega szczęśliwi. Szliśmy już do wejścia gdy nagle włączyły się spryskiwacze. Zaczęłam się śmiać i piszczeć jednocześnie. Gdy dobiegliśmy do wejścia staliśmy chwilę i patrzyliśmy na siebie śmiejąc się. Wyjęłam z torebki lusterko i spojrzałam na siebie. Moje włosy były bardzo mokre a makijaż lekko rozmazany.
- Muszę iść do toalety.
- Może się prześliźniemy przez salę pewnie teraz tańczą
- Okej
Gdy weszliśmy cała sala popatrzyła się na nas. Staliśmy mokrzy ociekający wodą. Moja siostra stała i wznosiła toast. Cała uwaga skupiona była na nas. Mike pociągnął mnie za rękę i usiedliśmy na wyznaczonych nam miejscach. Wzięłam kieliszek do ręki. Wnieśliśmy toast. Potem puścili muzykę.
- Zaraz wracam – poproszę o jakieś ręczniki , obok jest hotel – mrugnął Mike
- Oklej ja czekam i nigdzie się nie ruszam
- Co wam się stało ? – nagle pojawiła się moja zaniepokojona siostra
- Spryskiwacze – zaśmiałam się
- A czemu tak późno , przecież z kościoła jest jakieś 10 minut ?
- Zabłądziliśmy – ponowiłam uśmiech
- Spencer ja wiem że Mike bywa bardzo miły ale...
- Witaj Julio – nagle pojawił się Harry
- O hej Harry miło że jesteś – Julia uśmiechnęła się – Harry poznaj moją…
- Znamy się już – przerwałam jej
- O no dobra to ja was zostawię – uśmiechnęła się
- Haha Spencer ja wiedziałem że lubisz wielkie wejścia ale że aż takie – zaśmiał się
- Ha ha ha – mruknęłam
- Pięknie wyglądasz w tych mokrych włosach – szepnął
- Dzięki – burknęłam
- Spencer proszę twój ręcznik – powiedział nagle Mike
- O dzięki – wzięłam
- Pozwolicie że zostawię was na chwilę – mruknęłam
Poszłam do toalety i zaczęłam wycierać włosy. W zasadzie sukienka w miarę wyschła – westchnęłam. Wytarłam twarz i poprawiłam delikatny makijaż. Zostawiłam ręcznik i ruszyłam ku sali. Była piękna. Naprzeciwko mnie znajdowały się wielkie szklane drzwi które wychodziły na cudowny ogród. Nagle Mike wyrósł przede mną jak spod ziemi.
- Zatańczymy – zaśmiał się i wyciągnął dłoń w moją rękę
- Emmm.. no dobrze – lekko się uśmiechnęłam i poddałam mu niepewnie dłoń.

Zaczęło lecieć „Evanescence - Bring Me To Life”. Przez większość piosenki rozmawialiśmy I śmialiśmy się. Wszystko było by dobrze gdyby nie palący wzrok zielonych oczu które siedziały naprzeciwko nas i popijały szampan .Nie odrywał od nas wzroku. Zachowywał się kompletnie inaczej niż wtedy w szkole. Jego wzrok budził niepokój… 

Od Autorki:
Yeah mamy rozdział 2 :) Mam nadzieję że wam się spodobał :) Chciałam wam bardzo podziękować za 4 niesamowite komentarze i 200 wyświetleń oraz za wszystkie przecudowne opinie które mega mega zmotywowały mnie do pisania :) Dziękuję wszystkim bardzo serdecznie :) Następny rozdział dodam jak najszybciej jednakże wyjeżdżam we wt , a czy bd mieć wifi stoi pod znakiem zapytania :-: Jeśli rozdział wam się spodobał lub macie jakieś uwagi, gorąco zapraszam do komentowania lub tweet'owania to bardzo motywuje :) 
                                                                                                                                           ~A

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział I : Gotowa

Stałam przy oknie i wpatrywałam się w zatłoczoną uliczkę. Jak co dzień popiłam 4 tabletki szklanką wody. Już czas - pomyślałam. Do pokoju wpadł mój brat Dean. Jak co dzień nic nie mówiąc wskoczył do mojego łózka i okrył się kocem.
- Znów koszmary ? - zapytałam
- Jak co dzień - westchnął
- Kiedyś minął , obiecuję - powiedziałam odgarniając kosmyk włosów z jego twarzy.
Wstałam i podeszłam do szafy wyciągając czarny kaszmirowy sweterek. Zdjęłam go z wieszaka i ostrożnie zarzuciłam na siebie. Podeszłam do lustra i przyglądałam się swojemu odbiciu. Byłam bardzo blada, zresztą nie dziwię się. Upięłam włosy w kitkę i ruszyłam na dół. Zeszłam schodami prosto do jadalni gdzie czekała już na mnie mama. Od śmierci ojca bardzo się zbliżyłyśmy.
- Jak zwykle się spóźnisz śpiochu - powiedziała przytulając mnie - Jak się czujesz ?
- Dobrze - odpowiedziałam blado się uśmiechając
- Na pewno jesteś gotowa ?
- Jak nigdy. Liv zaraz po mnie będzie.
- Cieszę się że ją masz.
- Ja też - odparłam biorąc przy tym gorący kubek z herbatą i parząc się nim.
- Aaaaaa- syknęłam
- Dlaczego mnie to nie dziwi
- Bo jestem twoją córką ?
- Zabawne , dobra leć do tej szkoły bo spóźnić się na akademię to mega siara stara no.
- Mamo , proszę cię nigdy tak nie rób.
- Okej stara - powiedziała przesyłając mi buziaka
Zarzuciłam torbę ramię i ruszyłam w stronę drzwi. Założyłam buty i otworzyłam drzwi pod którymi stała już zasapana Liv.
- Hej Kochana - powiedziała rzucając mi się na szyję
- Cześć
- Jak Dean ?
- Jak zawsze
- Spencer wszystko będzie..
- Tak wiem , dobra chodźmy bo spóźnimy się do szkoły.
Szłyśmy tak chwilę w milczeniu , lecz po chwili nie mogłyśmy przestać gadać. Mój ból najłatwiej jest zatuszować pod powłoką " Wszystko ok ". Wolę się wyprzeć że cierpię bo jak powiedział jakiś słynny psycholog jeśli będziemy sobie coś wmawiać np że jest dobrze to po pewnym czasie będziemy myśleć że tak jest. Staram się o tym nie myśleć przynajmniej nie teraz...

Dojechałyśmy do szkoły bez najmniejszych problemów. Byłyśmy na miejscu zdecydowanie za wcześnie. Na boisku nikogo nie było , z wyjątkiem kilku nauczycieli. Do uroczystości zostało przeszło pół godziny. Usiadłyśmy na ławce i przyglądałyśmy się przygotowaniom. Czas szybko zlatywał. Obserwowałyśmy jak boisko stawało się coraz bardziej zatłoczone. Po pewnym czasie na środek wyszła dyrektorka. Byłyśmy w ostatniej klasie. W tym roku skończymy Liceum. Przemowa pani dyrektor zdawała się być nieskończona. Nigdy nie słuchałam przemów do końca ale tym razem coś ewidentnie przeszkadzało mi i uniemożliwiało skupienie się. Były to duże zielone oczy i zbyt śmiały uśmieszek chłopaka stojącego na przeciwko mnie. Trwało to zdecydowanie za długo, oj za długo. Po pewnym czasie posłałam mu moje wymowne spojrzenie, ale on nic z tego sobie nie zrobił nawet rozbawiło go to a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Miałam ochotę podejść do niego i mu coś powiedzieć ale nie miałam za bardzo jak. Po niekończących się przemówieniach, ogłoszeniach i innych pierdołach odesłano nas do domu. Ruszyłam więc w tłumie innych uczniów z mojego rocznika prosto do wyjścia. Ciągle czułam jego wzrok mimo że nie byłam w stanie go dostrzec w tym tłumie. Stanęłam więc z boku i bezradnie wodziłam wzrokiem odwracając się co chwila i sprawdzając czy nie jest już poza terenem szkoły. Nagle ktoś delikatnie zaczepił moje ramię.
- Szukasz kogoś - usłyszałam
- Nie... - powiedziałam zaskoczona znajomym widokiem - A ty masz coś do mnie ?
- Nie.. - odparł śmiejąc się pod nosem
- Co ? O co ci chodzi ?
- Wybacz
- Z czego się ciągle śmiejesz ?
- Szybko się denerwujesz - powiedział z uśmiechem - Jestem Harry. Harry Edward Styles
- Jestem Spencer
- A jakie jest twoje pełne imię ?
- Spencer Anna Rose
- Och Panno Spencer coś czuję że będzie pani miała ze mną nie raz na pieńku - zachichotał
- Zapewne Panie Styles - burknęłam
- Czyli nie zaprzecza pani że to nasze ostatnie spotkanie
- Chyba nie , to znaczy..
- Miło mi będzie panią widywać i droczyć się. Jestem nowym uczniem jak mogła się pani już zorientować
- Tak..., mi raczej nie - syknęłam - Muszę już iść
- Więc do zobaczenia wkrótce - powiedział z tym swoim zadziornym uśmiechem.
Nagle zadzwonił mój telefon. To była Liv.
- Gdzie jesteś Spnece ?
- Nie uwierzysz ...
- Zobaczymy jak przyjdziesz na przystanek- powiedziała i wyłączyła się.
Pewnie się zmartwiła. Na jej miejscu też bym tak zareagowała. Zwłaszcza po tym wszystkim. Powoli ruszyłam na przystanek gdzie czekała już na mnie podirytowana Olivia. Po opowiedzeniu jej o aroganckim Stylesie ruszyłyśmy w kierunku mojego domu gdzie następnie pożegnałyśmy się i umówiłyśmy się na wieczornego skype. Weszłam do pokoju. Dean w ciąż leżał na moim łóżku.
- Hej młody , wszystko w porządku ?
Nagle usłyszałam i zobaczyłam jak się dusi. Zaczęłam wołać mamę i wzięłam go na ręce i złapałam jego butlę gazową. Mama już czekała w aucie. Migiem dojechałyśmy do szpitala. Ciągle widziałam jego twarz , małą , bezradną, pragnącą żyć i walczącą każdego dnia. Po kilku godzinach wpuścili nas do niego. Leżał pod maską tlenową. Mały, bezbronny wojownik. Walczy z chorobą każdego dnia. Podeszłam do niego i pogłaskałam go po czole.
- Witaj zgredzie - zaśmiałam się- Widzisz jaki jesteś silny , nigdy się nie poddajesz...
Dean leżał nieruchomo z zamkniętymi oczyma. Złapałam jego rękę, i przysunęłam małe plastikowe krzesełko do jego łóżka. Siedziałam tak gładząc jego rękę i wpatrując się w mojego brata.
- Nie poddawaj się , przynajmniej nie teraz - szepnęłam.



Od Autorki :
Hej to mój pierwszy rozdział na tym blogu :)Chciałabym bardzo podziękować za przeczytanie go :)
Mam nadzieję że wam się spodoba :) Rozdziały będą dodawane ok co 2-2,5 tyg. Byłabym mega wdzięczna za wasze opnie w formie komentarzy i tweetów :) Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia niebawem :)
                                                                                                                       ~ A

Prolog

Trzymałam pistolet wycelowany Prosto w niego. 
Patrzyłam w Jego Oczy które niegdyś przepełnione były Troska i miłością.
Teraz spoglądały na Mnie Bez wzruszenia. 
Pustka ta cholerna Pustka w Jego głosie dobijała Mnie.
Zrobiłam co musiałam. 
Usłyszałam tylko huk, i ujrzałam Plamę krwi ...
- Co ja zrobiłam ... - szepnęłam
Jego oczy zrobiły się szkliste , a ciało znieruchomiało.
Własnie go zabiłam...



Postacie

 
                                             ~ Spencer Anna Rose ~

                                              ~ Harry Edward Styles ~
                                                  ~ Olivia Martin ~
                                                     ~ Dean Jon Rose ~
                                                    ~Mike Alan Whitford ~