poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział IV : Impreza

Obudziłam się rano. Budzik wydawał się nieugięty. W końcu wstałam. Nareszcie sobota - pomyślałam. Po porannej toalecie i ogarnięciu się przebrałam się w dresy. Naciągnęłam kaptur i zbiegłam na dół gdzie siedziała już mama z dwoma kupkami gorącej herbaty z cytryną.
- Aż tak się tłukłam - zapytałam zdziwiona poranną niespodzianką
- Nie , po prostu nie mogłam spać skarbie , chcesz kanapkę - powiedziała blado się uśmiechając
- Znów się pogorszyło z Dean'em ? -zapytałam ze strachem
- Kochanie wszystko będzie dobrze...
- Musi - rzuciłam z zamyśleniem - Zjem śniadanie w barze teraz idę pobiegać
- Podziwiam cię - zaśmiała się mama
- Czemu ? - odparłam ze zdziwieniem
- Ja bym się nie odważyła wyjść w dwóch różnych butach - powiedziała śmiejąc się ze mnie
- O kurde - powiedziałam nie dowierzając - No nic chyba zdecyduję się na jedną parę
- Dobry wybór - uśmiechnęła się -Masz dziś jakieś palny ?
- Tak o 19 przyjeżdża Liv , a potem idziemy na imprezę do brata Ashton'a.
- Ashton'a ?
- Tak jakoś wyszło - powiedziałam niepewnie
- No dobra - uśmiechnęła się - Tylko nie wracaj zbyt późno
- Jasne , ja zmykam - powiedziałam wiążąc but i wybiegając z domu.

Pogoda była idealna. Słonko powoli ujawniało się , a lekkie promyki przygrzewały mi plecy. Kocham biegać bo czuję " chwilę" , to znaczy mam świadomość że liczy się to co tu i teraz. Moja okolica rano wygląda zabójczo - pomyślałam. Nagle zamyślenia wyrwał mnie odgłos czyiś kroków za moimi plecami , gdy odwróciłam się ujrzałam zielone oczy i rząd białych zębów szczerzących się na moją reakcję.
- No no nieźle ci idzie - rzucił żartobliwie szturchając mnie łokciem - Może kiedyś będziesz w połowie tak dobra jak ja  zachichotał
- Serio Harry ? To ma być twój sposób na zaczepkę ? - powiedziałam patrząc się na niego z pobłażaniem
- Oj tam Spencer przesadzasz -powiedział dotrzymując mi truchtu.
- Śledzisz mnie ? O ile wiem to mieszkasz kawałek stąd
- Nie po prostu ostatnio polubiłem tędy biegać - powiedział uśmiechając się. Czemu on ciągle musi pokazywać mi ten głupkowaty uśmiech ?! - A ty gdzie zmierzasz ?
- Do " Jim'a".
- No to nie jesteś jedyna, dasz sobie postawić kawę ?
- Nie dzięki spieszę się.
- No dobra po prostu będę codziennie za tobą biegał i proponował poranną kawę dzień w dzień, miesiąc w mies...
- Dobra już.
- Widzisz mam dar przekonywania
- To się nazywa u ciebie upierdliwość - parsknęłam , a po chwili oboje się zaśmialiśy


W sumie Nie było tak źle, wypiliśmy nasze kawy w jakieś 30 min. Gadaliśmy trochę o szkole , trochę o życiu. Nie wiem czemu ale coś w Harry'm mnie niepokoi. Może to że jednego dnia bywa taki zabawny i pełny życia , a następnego jest w nim coś strasznego i ponurego. Tak jakby był niewolnikiem mroku. Zresztą może tylko mi się wydaje, to nieistotne.

Kilka minut po 19 przed domem stała już Liv z zaparkowanym nowym kabrioletem.  Gdy byłyśmy gotowe do wyjścia i oznajmiłam mamie że wychodzę , dostałam dziwną wiadomość od zastrzeżonego.
" Lubisz się bawić...
Świetnie baw się póki możesz
 bo to ja niedługo będę  bawił się tobą"
Przeczytałam treść dwa razy , potem zaś pomyślałam że może to tylko głupie żarty kolegów z klasy i usunęłam wiadomość. Ta noc miała być nasza.... miała.

Byłyśmy na miejscu w ciągu 20 minut. Muszę przyznać że posiadłość Mik'e wzbudzała zachwyt. Musiał być naprawdę bogaty. Gdy tylko znalazłyśmy miejsce parkingowe , ruszyłyśmy prosto pod furtkę. Ku naszemu zdziwieniu drzwi same się otworzyły a po drugiej stronie z domu wyszedł właściciel. Muzyka dudniła bardzo głośno, a światła lekko go oświecały.
- Hej piękna - powiedział całując mnie w policzek i mocno przyciskając do siebie
- Hej Mike , to jest Liv moja najlepsza przyjaciółka , Liv Mike mój ...
- chłopak ? - zaśmiał się przygryzając brew - Miło mi - dodał całując dłoń Liv
- znajomy - powiedziałam pytająco
- jeszcze - mrugnął - wybaczcie mi ale zostawiłem Alana samego , więc mój dom może wybuchnąć , spotkamy się w środku ? - powiedział nie odrywając ze mnie wzroku
- Jasne - powiedziałam z uśmiechem
Gdy Mike odszedł Liv wybuchnęła głośnym piskiem.
- Spence on na ciebie leci jak nic !
- Oj tam daj spokój przecież on jest ...
- Zakochany w tobie po uszy !
- Wcal...
- Jak nie , jak nie jak tak ughhhh czy tobie trzeba wszystko tłumaczyć ?!
- Um czasem - powiedziałam śmiejąc się z zaangażowania Liv
- Chodźmy już tam lepiej - powiedziała karcąco
- Oj nie gniewaj się na mnie mój ziemniaku
- spadaj - powiedziała szturchając mnie i śmiejąc się.
W domu na max'a leciała "Lady Gaga - Poker Face". Szłyśmy w bliżej nie określonym kierunku , pochłaniając widoki prawdziwej imprezy. Po pewnym czasie mój wzrok zatrzymał się na wysokim mężczyźnie o niesfornych lokach , który chyba wypił za dużo ,a teraz nie radził sobie z emocjami.
Krzyczał na jakiegoś mężczyznę. Szykowała się bójka.

Nie mogłam na to patrzyć. Zadawanie ciosów przyszło mu z taką łatwością , jakby wychowany był by miażdżyc i zabijać. Gdy mężczyzna leżał nieruchomo a Harry w swojej złości coraz bardziej tracił kontrolę krzyknęłam. Podeszłam do niego i bez żadnego słowa złapałam jego rękę. Był w szoku. Został wyrwany z trasu a cała świadomość nie została mu przywrócona. Wyciągnęłam go na dwór.
- Harry co ty do cholery wyczyniasz ?
- To nie twoja sprawa
- Harry.. -powiedziałam lecz nagłe odgłosy wystrzału mnie wyrwały
- Na ziemię Spencer ! - krzyknął i zwalił mnie z nóg , sam osłaniając swoim ciałem. Skuliłam się , a on objął mnie swoimi długimi ramionami. Trwaliśmy tak jeszcze chwile nawet po całym zdarzeniu. Bałam się tak strasznie się bałam. Nagle zauważyłam że ramię Harrego krwawi. Rana wyglądała na poważną.

Od Autorki:
Mamy rozdział 4 :) Wybaczcie za długi , czas jednak niespodziewanie wyjechałam w góry , a tam jak wiadomo z zasięgiem bywa różnie. Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał i zostawicie coś po sobie :)
                                                                                                                                             ~A